sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział 2: "Za miesiąc"

        Dla Van Van.



        Jest już osiemnasta. Jestem zasypana kartkami. Tutaj zapiski z biologii, tam z fizyki, jeszcze gdzie indziej z polskiego. Jestem załamana. Przepisuję to wszystko do notatnika, dokładniej opisując. To takie męczące, ale nic z tym nie zrobię. Matura w tym roku. Wreszcie kończę historię i... Gotowe. Wszystkie zapiski znajdują się w moim magicznym notatniku, który sumiennie prowadzę, dodając notatki z lekcji oraz własne przemyślenia i przeżycia.
        Odkładam notatnik na swoje miejsce na biurku. Podchodzę do łóżka, kucam. Biorę pidżamę, która leżała bezwładnie na pościeli. Idę do łazienki. Myję zęby. Rozbieram się i idę pod prysznic. Myję swoje ciało pomarańczowym żelem, a włosy pierw myję malinowym szamponem, a następnie nakładam odżywkę. Spułkana wychodzę z zaparowanej kabiny. Wytarłam części ciała i ubrałam się w pidżamę. Weszłam z powrotem do pokoju. Usiadłam przy keybordzie. Nie obchodziło mnie że była dwudziesta. Zaczęłam wystukiwać melodię do Soy Mi Mejor Momento (tak, właśnie ogl. Violette:D). Po chwili przyłączyłam śpiewa. Na końcu usłyszałam oklaski. Podniosłam głowę. Ujrzałam Leóna. Co on tu robi?
- León, z kąd ty się tu wziąłeś? - Pytam. Podchodzi do kalendarza i pokazuje datę. O kurde! Dziś jest środa! Zawsze w środy jadamy kolację z sąsiadami, Verdasami. Na śmierć zapomniałam. Wybrzuszam oczy i pędze do garderoby. Wybieram białą sukienkę w koronkę, z pozłacanymi elementami. Biegnę prędem do łazienki, gdzie ją ubieram i maluję usta błyszczykiem. Schodzę na dół i widzę moich rodziców oraz rodziców Leóna. Razem siadamy w jadalni do stołu. Na początku wszystko idzie okej, jest bardzo miła atmosfera. Obok mnie siedzi León. Nagle czuję rękę na kolanie. Należy oczywiście do młodego Verdasa. Strącam ją, mimo wszystko. Nagle moi rodzice i jego wstają.
- Chcemy wam coś ogłosić. - Zaczynają wspólnie. Kontynuuje moja mama. - Gdy za miesiąc weźmiecie ślub, przepiszemy wam firmę.
        Że co słucham?!

***

        Usiadłam na łóżku. Podparłam ręke o łokieć i zaczęłam myśleć. Mówią, że blondynki są głupie i nie myśląca. To prawda, ale tylko w niektórych przypadkach. Ja jestem mądra, przynajmniej tak mi się zdaje. Nagle usłyszałam chrząknięcie. Spojrzałam w stronę drzwi.
- Federico. Wchodź! - Mówię. Fede to mój przyjaciel, najlepszy. Jego rodzice wyjechali, więc go przygarnęliśmy. Za nim, małymi kroczkami, stąpała Nel, jego siostra.
- Nel. - Zaczął. - Idź tam - Pokazał na kącik z zabawkami. - i się pobaw. Muszę porozmawiać z Lu.
Dziewczynka jak na rozkaz poszła w stronę zabawek. Ma dopiero cztery latka, a tyle rozumie.
        - Fede, o co chodzi? Czemu jesteś taki poważny? - Pytam. On tylko podaje mi rękę. Wstaję. Przybliża się do mnie, niebezpiecznie blisko.
- Nigdy we mnie nie wątp - Zaczął wspominając dzisiejszą sytuację. - Kocham Cię. - Szepcze. Przymykam oczy. Po kilku sekundach Włoch składa na moich ustach czuły pocałunek.

***
         - Mamo, wychodzę! - Krzyczę do matki sprzątającej po kolacji,
- Dobrze, skarbie, tylko wróć przed dziesiątą. Wtedy wraca ojciec. - Mówi z lekkim przerażeniem w oczach. Co tu dużo mówić? Mój ojciec pracuje na budowie, jest pijakiem. Po prostu chleje.
- Dobrze mamuś. Cristal* już śpi? - Pytam.
- Tak, śpi jak aniołek. A ma dopiero dwa miesiące! To takie słodkie dziecko. - Mówi rozczulającym tonem.
- To dobrze. Wrócę na czas. - I wyszłam.
        Po około dziesięciu minutach doszłam na skwer. Usiadłam na jednej z ławek koło fontanny. Położyłam obok siebie torebkę i zaczęłam myśleć. Po kilku sekundach usłyszałam pikający telefon, oczywiście mój. Wyciągłam go z torebki i odebrałam połączenie od Diego.
- Hej skarbie. - Zaczyna uwodzicielsko. Uśmiecham się. Dzieli nas tysiące kilometrów, a mimo to jest taki czuły, tęskni.
- Witaj misiu. Wiesz, że u mnie jest już po siódmej? - Pytam. Chichocze.
- Pewnie, że wiem. Jak tam nasz skarbek? - Śmieję się.
- Jasne, właśnie śpi. Moja mama się nią zajmuje.
- Cieszę się.

Cristal - córka Diecesci.

Hello! :*
Co tam u was, ziomki? B| Nie no, Pau, nie zachowuj się jak Roxy! :D
Hyhy, na początkuc chciałam zrobić dwu częściowy, a pierwsz część kończyła by się na Leónetcie.
No więc wiecie trochę więcej. ;)
O co chodzi z Leónettą? Jak zareaguje Ludmiła? Skąd pomysł o Diecesce?
Większość rozjaśni się po feriach, chyba, że napiszę wam teraz, w weekend, kilka rozdziałów (2/3) i zaplanuję ich publikację. :*
Komentować *UUU*

piątek, 30 stycznia 2015

#InformacjeOne

Witajcie.
Tris//Beatrice <33 Moja nieustraszona. ♥
Obiecuję, że taka notka się nie będzie często zdarzała. Ale rozdziały mają się pojawiać w piątki, tak? Niestety, dwójka będzie jutro, nie wyrobiłam się, ale dużo się zdarzy. No więc, muszę was poinformować o złej wiadomości - trójka dopiero pod koniec lutego. Postaram się na dwudziestego drugiego. Przykro mi, ale mam ferie, i w poniedziałek wyjeżdżam, wracam dwudziestego. Przepraszam, liczę na was i na waszą wytrwałość. Dodam tu siebie z drugiego konta, to będę pisać, bo do tego mam zapisane hasło na lapku, a tak to go nie pamiętam... Więc te wyższe informacje mogą się okazać nie prawdziwe, bo mogę zdążyć z rodziałami, ale będę pisać bardzo krótko - podzielę się kompem z tatą, kuzynem i ciocią. Koszmar. 
Całuski przesyła wasza Pauline. :)

piątek, 23 stycznia 2015

Rozdział 1: Wyładniałaś

                                         Dedyczek dla Werkii <3, która dostała spojler :33
*Rozdział zawiera wulgaryzmy. Miłej lektuury!:)*

Violetta
    Kolejny zwykły dzień. Na przebudzenie poranna kawusia i ruszam swoim Nissanem do szkoły. Po drodze podjeżdżam po moje najukochańsze przyjaciółki i w końcu dojeżdżamy pod HoversCoup, czyli naszej szkoły. Jestto najlepsza szkoła w Buenos Aires, tutaj niemam wątpliwości. Najlepszy poziom nauczania. Wisienką na torcie jest piękny wygląd z zewnątrz i wewnątrz a także wielkie wyposażenie, wiecie, takie nowoczesne. W każdej sali jest telewizor, a zamiast komputerów to na Informatyce mamy laptopy. Cud, miód i malina. We czwórkę wchodzimy do wielkiego budynku. Oczy niektórych chłopakach zwracają się w naszą stronę. Przechodzimy korytarzem w stronę szafek, w ciszy. 
- Laski, macie zadanie z biologii? - Pyta Camila. Wszystkie oprócz mnie przytakują. 
- Emm... Co było na zadanie? I tak nic z tego nie kapuję.- Pytam. Nagle widzę za plecami Cami jej chłopaka Leóna, w którym się podkochuję. On lekko obejmuje ją w talii i każdej z nas posyła uśmiech. Jak ja bym chciała być na miejscu Camili! Nie odbiję jej chłopaka, nie jestem taką przyjaciółką. Nie poświęce naszej przyjaźni dla chłopaka. Tak nie robi prawdziwa przyjaciółka. 
- O czym mówicie? Vilu, nie masz zadania? - Spytał. Lekko przytakuję. On kiwa głową w strone biblioteki i mówi:
- Poczekaj tam. Za pięć minut Ci pomogę. - Powiedział. Ulżyło mi, lecz także w moim gardle znalazła się wielka gula. Przytaknęłam głową i pożegnałam się z dziewczynami.
    Po odczekaniu pięciu minut patrzę w stronę drzwi. Nie było go. Odczekałam kolejne dziesięć, aż do dzwonka. Nie przyszedł. Przerażona poszłam na biologię.

Biologia
    Jezu, jaki fart! Mamy zastępstwo z Willem, moim wujkiem. A dlaczego León nie przyszedł? Oczywiście, był zajęty mizianiem się z Cami. Usiadłam razem z Lu i zaczęłyśmy plotkować.


*Kilka godzin później*
*Camila*
    Ugh, ile jeszcze będę musiała użerać się z tymi babami i tą całą Violetką! Widzę, jak patrzy na mojego Leónka, którego owinęłam sobie w okół palca. Po północy ruszam w stronę pięknego domu. Wchodzę i widzę Sebusia. Tak, to mój... mąż. Wyszłam za niego w moją osiemnastkę, w tajemnicy. Bardzo go kocham, wie on o Leónie - jestem z nim dla forsy.
- Gdzie Nancy? - Spytałam. Wstał. Kiwnął głową na lewo i podarował mi soczystego całusa w policzek.
Idę w stronę pokoiku Nancy. Ma ona dopiero trzy miesiące! Jak ukryłam ciąże przed tymi kurwami? Powiedziałam, że wyjechałam na rok razem z ojcem do Maroko. Uwierzyły mi. Na czas stanu błogosławionego wyjechaliśmy, ale jedynie do La Platy. Idiotki niczego się nie domyślały.
Podeszłam do łóżeczka Nancy, która była taka malutka, słodziutka. Spała. Pocałowałam ją lekko w czółko i wyszłam. Ruszyłam korytarzem w lewo. Weszłam do pokoju numer 217. Tam czekała na mnie Katie. Uścisnęłam ją.
- Co dla mnie masz? - Spytałam. Wyciągnęła dwa gramy hery. To lubię.

*Następny dzień*
*Dom Violetty*
*Violetta*
- Feduś! - Krzyknęłam widząc włocha w drzwiach swojego domu rano. Rzucam się na szyję swojemu przyjacielowi od zawsze. Wreszcie przyjechał. Jest to bff Luśki, ale z tego co wiem, planuje jej się odświadczyć jeszcze w 2015, a mamy już piękną zimę w grudniu. Chłopak oplata mnie w talii i okręca.
- Wyładniałaś. - Stwierdza, rumienię się. Suszę ząbki. Chłopak to odwzajemnia. Biorę go za ręke i prowadzę do jadalni, gdzie są przyszykowane przez Olgę naleśniki.
- Pyszne!- Mówię na równi z Vidal.
- Fede, a w ogóle gdzie jest Naty i Nel? - Pytam, dziwiąc się gdzie jego siostra.
- Natalia jest teraz u Maxiego. Przyjedzie z walizkami o piętnastej do Lu, bo jeszcze idzie do szkoły. Nel jest już u Lu.
- Okej.

Witam, witam i o zdrowie pytam xpp
Mam nadzieję, że wam się spodoba! <333
Starałam się, rozdziały będą ok. 2 w tygodniu, jak nie jeden. Przepraszam, że usunęłam tamte opowiadanie, wolę pisać o takim życiu. ;)